...tak piękne, że nie śniły się Waszym filozofom.
Oczy Syna. Które patrzą błękitem Matki i kształtem oczu Ojca. Niesamowite połączenie. A przy tym jeszcze wyrażają całkowitą ufność i dziecięcą beztroskę. W tym spojrzeniu jest wszystko czego Matce potrzeba do szczęścia.
Głośny śmiech Pierworodnego. Trzeba sobie na niego zasłużyć. Owszem, Pierworodny często się uśmiecha, ale nie śmieje się z byle powodu. Należy się postarać by go rozbawić. Ale kiedy to się już stanie... nie ma bata, śmieją się wszyscy wokół.
Niezmordowana energia Syna. Jakieś niewyobrażalne jej pokłady. Czerpane chyba z Kosmosu.
Codzienne zadziwienie Syna całym światem. Poświęcanie przez niego czasu każdemu, nawet najmniejszemu szczegółowi. Dopiero obserwując dziecko, Matka zauważyła jak bezsensownie świat dorosłych pędzi naprzód depcząc to co maleńkie, pozornie bez znaczenia.
Ciepłe ciałko Syna, które pełne poczucia bezpieczeństwa wtula się w Matkę i zasypia. Maleńkie paluszki obejmują jej ramię, ciałko zwija się w kuleczkę, główka przywiera do piersi i słucha bicia serca. Miarowy oddech. Znów są jednością.
Pięknie i sielankowo.... :)
OdpowiedzUsuńZapomniałaś dodać, że dziecięce stopy są po prostu niesamowite i rozczulające ;)
OdpowiedzUsuńOj można tak wymieniać i wymieniać... blogu by nie starczyło...
OdpowiedzUsuńBo na przykład najpiękniej na świecie pachnie główka mojego Syna. I lekceważąco prychnę na każdego kto stwierdzi inaczej.
Nie wiem jak to możliwe, że kiedyś nie lubiłam zapachu niemowląt.