wtorek, 17 września 2013

O rety! Kabarety!

Syn Pierworodny ewidentnie ma rozwinięte poczucie humoru. Jak pewnie każde dziecko uwielbia się wygłupiać, szaleć, śmiać do rozpuku. Ale ostatnimi czasy wymyśla już swoje pierwsze dowcipy. Rozczula Matkę to, jaki jest w tym uroczy :)

Stały numer:
- Pokaż język!
Syn wywala jęzor z paszczy.
- Gdzie masz brzuszek?
Syn podnosi dumnie bluzeczkę.
- A gdzie masz pępek?
Uważnie przygląda się brzuszkowi po czym z chirurgiczną precyzją wkłada palucha w pępek
- A gdzie masz rączki?
Na to hasło chowa rączki za plecami i z całych sił stara się miną wyrazić: "Rączki? Jakie rączki? Nie mam nic takiego!" - tylko zawadiacki uśmiech i chochliki w oczach od razu go zdradzają. Zwykle też w końcu nie wytrzymuje i wybucha śmiechem.

A ostatnio:
Zmieniała Matka pościel w sypialni. Syn natomiast wymyślił sobie, że będzie bawił się opakowaniem odplamiacza Loveli (rozpoczęła się faza pokazywania "dzidzi" na każdym obrazku, więc Lovela teraz rządzi i wymiata). Łaził wszędzie z tą butlą i tylko wkurzał Matkę. Bo niby wie Matka, że karygodnym jest pozwalać dziecku na zabawę środkami chemicznymi, ale z drugiej strony już naprawdę nie ma gdzie tego wszystkiego chować w szafach, więc sprawdza czy mocno zakręcone i pozwala, jednocześnie próbując jakoś stłumić poczucie winy z powodu bycia wielce nieodpowiedzialną Matką. Łaził więc z tą butelką, wdrapywał się z nią na materac i wymyślił, że będzie wrzucał ją za łóżko. A potem będzie jęczał, że Matka ma ją wyciągnąć. Za 3. razem Matce się odechciało i tako rzecze do Syna:
- Kochanie, zanieś butelkę do łazienki. Zanieś ją tam skąd ją wziąłeś.
Syn podumał, sprawę przemyślał, po czym zlazł z łóżka i udał się do łazienki. Stanął przy pralce i upewnił się, że Matka stoi w drzwiach sypialni i go obserwuje. Pochylił się jakby odstawiał płyn na miejsce. Uśmiechnął się w stronę Matki.
- Bardzo ładnie, Syneczku. Dziękuję. Ale z Ciebie zuch!
Po czym wyprostował się dalej trzymając butelkę z odplamiaczem w ręku i z głośnym śmiechem na ustach, szczerze rozbawiony, przybiegł z nią z powrotem do sypialni i wskoczył na łóżko, na którym Matka próbowała rozłożyć prześcieradło. A chochliki w oczach mówiły wszystko: "Powiedziałaś zanieś a nie zanieś i zostaw w łazience :)".
A myślała Matka, że za słówka to ją dopiero nastolatek łapać będzie.

6 komentarzy:

  1. no właśnie przecież tak powiedziałaś!:))))...ehhh jak ja tu lubie czytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zdjęcia Tomika uwielbiam, więc do roboty Matka! ;-)

      Usuń
    2. uwierz mi że się staram..ale doba za krótka nie ogarniam tematu;)

      Usuń
    3. Wierzę. Ale i tak codziennie sprawdzam czy nie ma czegoś nowego (ze szczególnym uwzględnieniem piątków) :-)

      Usuń